Odgłosy zwierząt w filmach przyrodniczych zwykle wydają ludzie

Odgłosy zwierząt w większości filmów dokumentalnych o tematyce przyrodniczej wydają ludzie – jak to robią i dlaczego jest to ważne?

Kot w słuchawkach i rękawiczkach z palcami w kształcie V
fot. Depositphotos

Filmy dokumentalne o dzikiej przyrodzie, takie jak na przykład serial BBC Planeta Ziemia (tyt. oryg. Planet Earth), są znane z oferowania zapierających dech w piersiach ujęć zwierząt w ich naturalnym środowisku. Z pewnością większość osób uważ, że programy te oferują naturalny portret tych zwierząt – obiektywne spojrzenie na ich życie, gdy polują, odpoczywają i wychowują swoje młode. Ale to nie do końca tak wygląda w praktyce – ale nie ma w tym nic złego!

Zobacz też: 6 nowych seriali dokumentalnych z kolekcji historii naturalnej Netfliksa

Chociaż oglądane przez nas obrazy są kręcone na miejscu, wiele dźwięków jest nagrywanych i dodawanych do programów później. Na przykład odgłosy chodzenia zwierząt, przeżuwania jedzenia i dyszenia są prawie zawsze nagrywane przez ludzi – tzw. imitatorów dźwięku (Foley artist) – w studiu dźwiękowym daleko od miejsca kręcenia, często tygodnie lub miesiące później. Imitatorzy efektów dźwiękowych to specjaliści zajmujący się produkcją dźwięków na zamówienie do ścieżek dźwiękowych filmów i programów telewizyjnych.

Ten ciekawy fakt jest nieuniknioną konsekwencją współczesnego kina przyrodniczego. Wiele filmów dokumentalnych poświęconych dzikiej przyrodzie jest kręconych przy użyciu teleobiektywów, które umożliwiają przybliżanie obiektów z dużej odległości. Jednak nagrywający dźwięk zazwyczaj nie mogą podejść wystarczająco blisko, aby uchwycić czysty dźwięk bez niepokojenia zwierząt.

Przyrodnicze filmy dokumentalne również zwykle wymagają licznej ekipy. Jeśli dźwięk zostałby nagrany na miejscu, zostałby zagłuszony przez odgłosy tła, takie jak rozmowy załogi lub silniki samochodów. W innych przypadkach zwierzęta wydają dźwięki o częstotliwości lub głośności, których większość mikrofonów po prostu nie jest w stanie wyraźnie uchwycić.

Jak pracują imitatorzy efektów dźwiękowych?

Ten proces zazwyczaj polega na decydowaniu, które z działań lub ruchów zwierzęcia wymagają stworzenia dla niego dźwięków, a następnie decydowaniu o konkretnych cechach, jakie powinny mieć te dźwięki.

W decyzjach tych często uczestniczy szerszy zespół producentów dźwięku, a czasem także reżyser programu. Następnie imitator wykorzystuje swoją kreatywność i zaradność do tworzenia dźwięków.

Jakiego rodzaju technik więc używają? Może to wydawać się banalne, ale profesjonaliści, naprawdę czasami uderzają łupinami orzecha kokosowego w kamienne płyty, aby odwzorować odgłosy kroków koni. W przypadku słonia mogliby użyć kamieni na pokrytej słomą wannie z ubitej ziemi.

Prosty tupot palców artysty w zbiorniku z wodą może stworzyć odgłos ryby skaczącej po tafli jeziora, a wiązka starej taśmy VHS owiniętej wokół dużego zbiornika z wodą daje odgłos przepływającej przez ławicę ryb w oceanie.

Para starych skórzanych rękawiczek, szybko zmiętych, może posłużyć do symulacji trzepotania skrzydeł ptaka podczas startu. Większość artystów używa własnych ust do naśladowania odgłosów zwierząt przeżuwających, dyszących lub ziewających. Dźwięki te powstają, gdy artysta ogląda materiał na monitorze, upewniając się, że idealnie pasują do działań, z którymi są sparowane.

Są pewne wyjątki. Krzyki i ryki zwierząt – które są zbyt skomplikowane, aby można je było sztucznie symulować – zwykle pochodzą z nagrań bibliotecznych. Ostatnie osiągnięcia w technologii mikrofonów oznaczają, że nagrywający dźwięk mogą zacząć rejestrować więcej dźwięków w plenerze. Jednak na razie imitacja dźwięku pozostaje podstawą produkcji filmów dokumentalnych o dzikiej przyrodzie.

Dlaczego wybory imitatorów dźwięku mają znaczenie?

Oglądanie imitatorów dźwięku przy pracy nad projektami związanymi z dziką przyrodą wywołuje dreszcz podobny do tego, jakiego doświadczamy, gdy widzimy, jak wykonywana jest magiczna sztuczka. Znaczenie tej techniki sięga jednak dalej, gdyż zarówno dźwięki przypisywane zwierzętom, jak i natura tych dźwięków mają zdolność wpływania na to, jak postrzegamy dany gatunek.

Z jednej strony śliski, oślizgły dźwięk można dopasować do obrazu węża – nawet jeśli człowiek prawdopodobnie nie usłyszy wiele, jeśli naprawdę stanie obok kamery. Podkreślenie tak wytrącającego z równowagi dźwięku raczej nie przysporzy wężowi nowych fanów, natomiast delikatne ziewnięcie towarzyszące zbliżeniu na małego tygrysa może zwiększyć poczucie słodyczy lub wrażliwości tego zwierzęcia.

Dźwięki kierują naszą emocjonalną interpretacją rzeczy, które widzimy, a do poprzednich serii Planety Ziemii pojawiały się skargi, że efekty dźwiękowe wydawały się zbyt surowe.

Ma to znaczenie, ponieważ popularność niektórych gatunków zwierząt występujące w filmach dokumentalnych może mieć wpływ na wsparcie działań ochronnych. Fikcyjny film Stevena Spielberga „Szczęki” (1975) jasno pokazał, że sposób, w jaki niektóre zwierzęta są przedstawiane w popularnych mediach, może mieć bardzo namacalne konsekwencje w świecie rzeczywistym. Sam Spielberg wyraził ubolewanie z powodu rozkwitu polowań na rekiny, do którego film mógł przyczynić się, przedstawiając rekina zarówno jako złoczyńcę, jak i potencjalne trofeum.

Wykorzystanie efektów dźwiękowych w przyrodniczych filmach dokumentalnych jest oczywiście znacznie bardziej subtelne, ale nadal może wpływać na to, jak postrzegamy określone gatunki. A jest tym potężniejszy, że często przemyka poza zasięgiem naszej świadomej uwagi.

Tak więc, choć mistrzowską pracę dźwiękowców nad programami i filmami o dzikiej przyrodzie należy chwalić za jej pomysłowość i magiczne efekty, być może należy to również potraktować jako zaproszenie do krytycznego myślenia o tym, co dokładnie widzimy i słyszymy.

➔ Obserwuj nas w Google News, aby być na bieżąco!

źródło: Phys.org (autor Damien Pollard, The Conversation)
zdjęcie wykorzystane we wpisie z Depositphotos