„Puchatek: Krew i miód” to niezbyt słodki slasher…

Klasyczna opowieść Milne’a o Kubusiu Puchatku wchodzi do kin w formie horroru dla odbiorców z bardzo małymi mózgami – jeszcze mniejszymi niż ma Kłapouchy.

Puchatek: krew i miód (slasher, 2023)

Miłośnicy Kubusia Puchatka z pewnością nie bedą stać w kolejce po bilet do kina, patrząc w jaki sposób twórcy slashera Puchatek: Krew i miód (tyt. oryg. Winnie-The-Pooh: Blood And Honey) wykorzystali bohaterów z cyklu opowiadań o Kubusiu Puchatku. Prawa autorskie do Kubusia Puchatka A.A. Milne’a z 1926 roku wygasły, więc każdy może nakręcić szybki i bezmózgi horror. Scenarzysta i reżyser tego tytułu – Rhys Frake-Waterfield poszedł trochę po bandzie i nakręcił cały film fabularny, bez większej wartości. Gdy zwiastun stał się bardzo wirusowy, firma produkcyjna ITN dała mu dodatkowe fundusze, chociaż sądząc po napisach końcowych, które wspominają o „principle photography”, wciąż nie wystarczyło na zatrudnienie korektora.

Sprawdź też: Pierwszy polski slasher „W lesie dziś nie zaśnie nikt” na Netfliksie!

Był czas – nazwijmy to hipotetycznie „latami 80.” – kiedy widzowie mniej więcej wiedzieli, czego się spodziewać po slasherze. Kreatywne zabójstwa, trochę krwi, trochę seksu i nagości, powolny i niezniszczalny zabójca z jakimś twistem i obietnica kontynuacji, która będzie prawie taka sama.

Nadmiar naśladowców w dzisiejszych czasach dostarcza bardzo mało kreatywności i ciekawych historii. Tak więc stwierdzenie, że Puchatek: Krew i miód zapewnia wszystko, co powinien mieć slasher, jest wyższą pochwałą niż kiedyś. Sam marketing zagwarantowałby temu filmowi pewien odsetek widzów, ale Frake-Waterfield zadbał o to, aby fani gatunku zobaczyli wszystko, czego oczekiwali. W skrócie: dwóch potężnych kolesi w maskach zwierząt robi naprawdę makabryczne gówno.

Podobnie jak wiele slasherów, jest to film skierowany do młodych widzów, którzy lubią oglądać głupie rzeczy a „przemoc jest hardcorem!”. Bądźcie pewni, że takie etykietowanie nie sprawi, że ktoś poczuje się wykluczony lub urażony – takie po prostu są slashery.

Unikając zbyt wielu historii, które najlepsi slasherzy zwykle oszczędzają na kontynuację, animacja otwierająca sugeruje, że w czasach dzieciństwa Christophera Robina jego zwierzęcy przyjaciele, a nierozumne pluszaki, byli w rzeczywistości demonicznymi hybrydami człowieka i zwierzęcia. Kiedy chłopiec stał się mężczyzną i poszedł do college’u, stumilowy las nawiedziła bezprecedensowa zima, powodując, że Puchatek powstrzymał głód, jedząc Kłapouchego i szybko popadał w szaleństwo.

Urażony człowiekiem, który ich porzucił, on i Prosiaczek przysięgli, że nigdy więcej się nie odezwą, co jest smutną wiadomością dla każdego, kto ma nadzieję usłyszeć klasyczne slogany Puchatka po każdym zabójstwie. Pomimo rzekomego odrzucenia człowieczeństwa, nadal ubierają się jak grubi drwale.

Dorosły Christopher Robin (Nikolai Leon) jest doskonale obsadzony, z jednym z tych bardzo angielskich seplenień, na których naśladowaniu Mike Myers zarobił fortunę. Chce udowodnić swojej żonie, że jego przyjaciele z dzieciństwa byli prawdziwi, ale chyba nie spodziewał się, że skręcą jej kark łańcuchem, a potem powieszą go na haku i wychłostają odciętym ogonem Kłapouchego.

Krew i miód jest wystarczająco sprytny, aby obalić co najmniej kilka starych cech slasherów, jednocześnie opierając się na dwóch bardzo nowoczesnych. Tak, miejscem akcji jest Airbnb i tak, jedna z postaci ma wpływ na media społecznościowe, co jest obecnie karane śmiercią na ekranie, podobnie jak kiedyś postać tracąca dziewictwo.

Nie dowiadujemy się zbyt wiele o pięciu dziewczynach stojących w obliczu nieuniknionej, bliskiej zagłady, jak byśmy chcieli, z wyjątkiem Marii (Maria Taylor), której historia PTSD wydaje się ustawiać ją jako ostatnią dziewczynę. I bóg jeden wie, dlaczego amerykański wieśniak ma garaż pośrodku angielskiej wsi, chyba że jest to naprawdę dziwny sposób na uhonorowanie historii slasherów.

Jest tu bardzo mało komicznej ulgi, pozwalając wrodzonej absurdalności zabójczego Puchatka z arbitralnymi supermocami trochę poironizować. Maski absolutnie wyglądają jak maski, ale są nieco bardziej wyraziste niż ujawnia zwiastun, pozwalając Puchatkowi poruszać uszami i poszerzać uśmiech w razie potrzeby.

Wszystko kończy się bardzo nagle, a ponieważ tak wiele dzieje się nocą, nie każde zabójstwo jest jasne. Krwawość jest jednak obfita, podczas gdy nagość polega na tym, że Puchatek bezinteresownie zrywa koszulę jednej ofiary. (Można to nazwać głupią, starą nagością.) To, wraz z faktem, że większość przemocy dotyczy mężczyzn na kobietach, może zrazić niektórych widzów, chociaż nie został stworzony dla nich. To nie jest żaden rodzaj horroru z wyższej półki i prawie nie ma żadnej fabuły. Ale nigdy nie udawano, że jest inaczej. Sprowadź Heffalumpy i Woozle w 2. części!

➔ Obserwuj nas w Google News, aby być na bieżąco!

źródło: AV Club