Tytułowy bohater serialu HBO Perry Mason krytycznie przygląda się wadliwemu systemowi sprawiedliwości w Ameryce i przenosi nas do świata z innej epoki.
Pod koniec czerwca tego roku, na HBO GO zadebiutował nowy serial kryminalny zatytułowany Perry Mason, ale dopiero teraz udało mi się do niego dotrzeć. Tytuł czerpie z filmu noir i spuścizny oryginalnego serialu, aby krytycznie spojrzeć na amerykański wymiar sprawiedliwości i na to, jak często zawodzi najbardziej wrażliwych obywateli. W oryginalnym serialu telewizyjnym Raymond Burr grał tytułowego bohatera, prawnika i śledczego z Los Angeles, który spędzał godzinę w każdym odcinku, zastanawiając się, kto naprawdę popełnił morderstwo, o które jego klient został oskarżony. Serial HBO jest właściwie prequelem, w którym gwiazda amerykańskiego filmu Matthew Rhys gra Perry’ego jako dość tradycyjnego bohatera noir z silnym poczuciem sprawiedliwości i słabym poczuciem samoobrony.
Akcja wszystkich ośmiu odcinków rozgrywa się w Los Angeles w 1932 roku i przedstawia wysiłki Perry’ego mające na celu rozwiązanie sprawy porwanego i zamordowanego niemowlęcia. Śledztwo stawia go w sprzeczności z ugruntowanymi interesami politycznymi, skorumpowaną i morderczą policją oraz prokuratorem bardziej zainteresowanym zwycięstwem niż prawdą.
Showrunnerzy Ron Fitzgerald i Rolin Jones, którzy wcześniej pracowali razem przy Friday Night Lights i Weeds, opracowali fantastyczną, powolną tajemnicę, ożywioną przez znakomitą obsadę. Podobnie jak w przypadku noir, Perry Mason zaczyna się powoli, a pierwszy odcinek w zasadzie jest wprowadzeniem i przedstawieniem wszystkich bohaterów. Los Angeles w wersji Fitzgeralda i Jonesa wydaje się aż nazbyt znajome: jest to miasto w czasie Wielkiego Kryzysu, w którym bogaci i potężni ignorują zasady prohibicji popijając szampana i whisky na dzikich imprezach oraz w luksusowych klubach, podczas gdy mniej szczęśliwi gromadzą się w slumsach i desperacko próbują znaleźć pracę.
Perry kroczy na granicy tych światów. Zapijaczony i niechlujny detektyw zostaje adwokatem, aby poprowadzić sprawę, która z góry skazana jest na przegraną. Po raz pierwszy, ale nie ostatni, ryzykuje wszystkim dla swojego klienta. Początek może wywołać mały szok poznawczy u wielu widzów, szczególnie tych, którzy czytali powieści Erle’a Stanleya Gardnera. W serialu nic się nie zgadza! Perry Mason z serialu to nie prawnik, a detektyw – na dodatek najgorszego sortu, ponieważ zarabia na przyłapywaniu sławy w gorszących sytuacjach. Paul Drake jest czarnoskórym policjantem, Della Street najbardziej przypomina swój literacki odpowiednik, ale i ona ma w zanadrzu wiele niespodzianek. Ale w końcu wszystko wskoczy na swoje miejsce.
Historia w Perry Masonie zaczyna się bardzo mocno i szokująco! Porywacze żądają okupu za małego Charliego Dodsona. Gdy rodzicie zdobywają pieniądze, dostają informację gdzie jest niemowle. Matka bierze dziecko na ręce i wtedy odkrywa, że mały nie żyje a w dodatku ma zaszyte nitka powieki. Ale jej horror dopiero się zaczyna…
Po pierwszym odcinku scenarzyści Perry’ego Masona przyspieszają i dostarczają mocną mieszankę intrygującej tajemnicy, ponurego humoru, małej tragedii i komentarzy na temat problemów instytucjonalnych. Fitzgerald i Jones stworzyli coś ponadczasowego – to fragment z epoki, który nie sprawia, że widzowie dobrze się czują, celem nie jest pokazanie tego jak daleko zaszliśmy, ale jak trudno jest uporać się z problemami, które zawsze tam były.
Oryginalny Perry Mason był nierealistyczny, ponieważ Perry nigdy nie negocjował zarzutów ani nawet werdyktów – zawsze udowadniał, że jego klienci są całkowicie niewinni. Wersja Fitzgeralda i Jonesa do tego, aby przede wszystkim znaleźć prawdę. Twierdzą, że tak jak niesłusznie oskarżeni nie powinni godzić się na niższy wyrok, społeczeństwo nie powinno zadowolić się światem, w którym nie wymierza się sprawiedliwości.
W czasie, gdy politycy i przywódcy policji argumentują, że brutalność policji jest wynikiem „kilku zgniłych jabłek”, Perry Mason pokazuje wymiar sprawiedliwości, który zawsze był zepsuty do szpiku kości. Ale zapewnia również wizję przyszłości, w świecie, w którym niewinni i pozbawieni praw wyborczych są chronieni, a winni nie mogą ukryć się za swoją władzą, bez względu na to, czy jest chodzi o pieniądze, czy o odznakę lub pozycję.
Jeśli ktoś lubi czarno-białą wizję świata, to tym razem lepiej niech o niej zapomni. Tu wszystko jest szare i nieczyste. Słowo „moralność” odmieniane jest przez wszystkie przypadki, ale wygląda na to, że nikt tak naprawdę nie wie co ono znaczy. Serial, choć jest głęboko zakorzeniony w klasyce kryminału, jest produkcją bardzo nowoczesną. Powstał już po Grze o tron, więc niektóre makabryczne sceny są bardzo realistyczne! Scenografia, charakteryzacja aktorów i dbałość o szczegóły są na tak wysokim poziomie, że mamy wrażenie, że przenieśliśmy się do lat 30. XX wieku. Polecam!
Serial obejrzysz na HBO GO:
źródło: HBO GO | Polygon