Serial „Miłość, śmierć i roboty” naprawdę udał się Netfliksowi

Animowana antologia „Miłość, śmierć i roboty” to zbiór 18 niesamowitych opowieści, z których każda to osobne dzieło, cieszące oko, ducha i umysł – podobno kolejność odcinków dopasowana jest do widza! U mnie się sprawdziło.

Miłość, śmierć i roboty

Wprowadzając takie produkcje jak „Black Mirror: Bandersnatch” i nową serię z Bearem Gryllsem „You vs. Wild”, Netflix eksperymentuje z umożliwieniem odbiorcom wyboru ścieżki fabularnej i zakończenia historii. Jednak inne niekonwencjonalne podejście do stworzenia ciekawej serii wzbudziło ostatnio zainteresowanie.

„Miłość, śmierć i roboty” (tytuł oryg. „Love, Death and Robots”), którego premiera odbyła się w zeszły piątek na platformie streamingowej Netflix, jest animowaną antologią skierowaną do dorosłych widzów. Wyprodukowana przez  Davida Finchera i Tima Millera, 18-odcinkowa kolekcja obejmuje różne style animacji i gatunki, głównie skupiając się na trzech grupach tematycznych zawartych w tytule.

Niektórzy widzowie zauważają, że odcinki serii prezentowane w różnej kolejności, w zależności od użytkownika. Oficjalne konto Netflixa na Twitterze odpowiedziało we wtorek na ten temat w wątku, twierdząc, że różnica ta została dostosowana do tożsamości lub upodobań widzów. Kolejność odcinków może się różnić w zależności od regionu, czasu, czy upodobań użytkowników. Niektórzy twierdzą, że kolejność uzależniona jest od orientacji seksualnej widza. Ciekawe, czy ktoś miał pierwszy odcinek z historią o jogurcie?

Chociaż potwierdzenie nie pochodzi bezpośrednio od Finchera, jego reputacja jako ultra-oddanego szczegółom sprawia, że ​​trudno uwierzyć, że taki zabieg nie był przeprowadzony za jego zgodą i Millera. Według Finchera seria ma potencjał, aby stać się lepszą, gdy zostanie uwolniona od tradycyjnych ograniczeń czasowych.

Serial przeznaczony jest dla widzów dorosłych, jest w nim sporo przekleństw, krwi, seksu, przemocy, ale wszystko to zostało podane w tak fantastycznej formie, że niektóre z przesadzonych form nie odstręczają od oglądania. Obejrzenie kilku odcinków sprawi, że wpadniesz wir i nie będziesz chciał przestać. Odcinki trwają od około 5 do 15 minut i na żadnym się nie zawiedziesz.

Jednym słowem „Miłość, śmierć i roboty” to wizualna uczta – szkoda tylko, że trwała tak krótko – każdy z odcinków mógłby być z powodzeniem materiałem na zupełnie osobną serię. Oglądałbym – zapewnie nie tylko ja!

Przekonaj się sam:

Oglądaj na Netflix (Przycisk)