Po wpisaniu słowa „idiot” (z ang. idiota) w anglojęzycznej wyszukiwarce Google, w zakładce Grafika wyświetlane są głównie obrazy z Donaldem Trumpem…
O tym jak trudno być politykiem w czasach internetu i automatycznych algorytmów przekonało się już wielu prezydentów, premierów i czołowych przywódców partii politycznych. Teraz ofiarą tzw. zjawiska „google bomb” padł prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, którego zdjęcia pojawiają się w Grafice wyszukiwarki Google po wpisaniu frazy „idiot”.
Po raz pierwszy problem ujawnił się podczas prezydentury George’a Busha w grudniu 2003 roku, kiedy po wpisaniu frazy „miserable failure” („nędzna porażka”) w Google’u, dostawaliśmy w wyniku wyszukiwania biografię ówczesnego prezydenta USA George’a Busha ze strony na stronie whitehouse.gov.
Zjawisko „google bomb” występuje w przypadku, gdy internauci zamieszczają mnóstwo linków w taki sposób, aby określona witryna czy zdjęcia znalazły się na jak najwyższej w pozycji wyszukiwań. Zabieg ten przeprowadzany jest przez internautów jako żart (w odróżnieniu od spamu umieszczanego w celach komercyjnych). Akcja skierowana przeciwko Trumpowi została zorganizowana prawdopodobnie w proteście przeciwko polityce Trumpa dotyczącej imigrantów i członków społeczności LGBTQ. W tym tygodniu, manipulując algorytmem Google’a, internauci wypchnęli w tym tygodniu na pierwsze pozycje zdjęcia Trumpa w Grafice Google’a.
Przeczytaj także: Google wprowadza aktualizację „szybkości stron” do algorytmu
Związek Trumpa ze słowem „idiota” częściowo został wybrany przez londyńskich demonstrantów z powiązaniu z piosenką zespołu Green Day pt. „American Idiot” podczas wizyty prezydenta w Londynie. Ale wpisy Redditorsów spowodowały, że zdjącia Trumpa zostały powiązane ze słowem „idiot”, co zachęciło algorytmy wyszukiwania Google do powiązania tych dwóch elementów.
Google nie ingeruje ręcznie w wyniki wyszukiwania, a w przeszłości firma otwarcie mówiła o braku bezpośredniego nadzoru. To może właśnie prowadzić do pojawiania się takich kontrowersyjnych obrazów. W 2004 roku, na frazę „żyd” pojawiały się antysemickie obrazy, ale Google nie usunęło tych zdjęć – zamiast tego wyświetlano reklamy obok wyników wyszukiwania, wyjaśniając, w jaki sposób obliczono wyniki wyszukiwania. W 2009 roku wyniki wyszukiwania dla byłej pierwszej damy Michelle Obamy wyświetlały obrazy zmienione tak, aby miała cechy podobne do małpy. Odpowiedź Google’a polegała ponownie na umieszczeniu reklam obok wyników, które wyjaśniały, że firma nie obsługuje obrazów, ale także nie będzie bezpośrednio wpływać na wyniki.
Ranking witryny zależy od „tysięcy czynników” – tak Google wyjaśniało to zjawisko w opublikowanym poście, które zostało zachowane w publikacjach i artykułach. Oznacza to, że czasami „subtelności języka powodują pojawianie się anomalii, których nie da się przewidzieć”.
Firma wciąż nie rozwiązała kwestii obraźliwych wyników wyszukiwania, a wraz z niedawnym odkryciem, że działacze mogą nadal manipulować algorytmem, wydaje się, że wyszukiwarka Google pozostaje podatna na takie praktyki. Jeśli Google nie zrobi nic, aby zapobiec takim praktykom, w przyszłości możemy jeszcze nie raz usłyszeć o podobnych zjawiskach. Rezultaty w wynikach wyszukiwania mogą być widoczne przez jakiś czas, a artykuły o takich zjawiskach mogą niestety umocnić tylko ich pozycję na nieco dłużej…
źródła: Search Engine Roundtable via The Verge