Meitu – chińska aplikacja do edycji zdjęć na sterydach

Aplikacja Meitu podbija świat – to co robi z twarzą podoba się w Azji a na Zachodzie jest powodem do żartów – ale czy jest bezpieczna?

Meitu - aplikacja do edycji zdjęć

Pewnie już zauważyliście mnóstwo selfiaczków w mediach społecznościowych, na których osoby wyglądają jak bohaterowie filmów anime? To dzieło chińskiej aplikacji mobilnej Meitu, służącej do edycji zdjęć poprzez nakładanie różnego rodzaju filtrów.

Meitu jest dostępna w Chinach od prawie dekady (2008 roku) i została zainstalowana ponad miliard razy na całym świecie ma ponad 456 milionów użytkowników miesięcznie! Jednak dopiero teraz stała się popularna w innych krajach w tym w USA. W sieci pojawiły się od razu wątpliwości dotyczące nadmiernych uprawnień appki i dostępu do prywatnych danych użytkowników. Twórcy Meitu zapewniają, że jej popularna aplikacja do edycji zdjęć jest całkowicie bezpieczna, a uprawnienia aplikacji są niezbędne do jej prawidłowego funkcjonowania.

Jak działa aplikacja do edycji zdjęć Meitu?

Aplikacja korzysta z technologii wykrywania twarzy i filtrów, dzięki którym można zmienić wygląd na wzór azjatyckiego piękna. Twarz wygląda niczym postać z anime z charakterystycznymi dużymi oczami, odchudzoną szczęką, błyszczącymi wargami i masą różu pokrywającego niesamowicie gładką skórę.

Meitu jest bardzo podobna do innych aplikacji, w których edytujemy zdjęcia. Niektórzy określają ją jako chińskiego Snapchata lub Instagrama na sterydach. Jednak najbardziej wyróżniającą funkcją jest tryb umożliwiający rysowanie, dzięki czemu edytowana twarz zamienia się w postać z kreskówki.

Efekty aplikacji możecie sprawdzić w dowolnym serwisie społecznościowym wpisując hashtag #meitu.

Właścicielska firma weszła na giełdę w Hong Kongu w grudniu zeszłego roku, a jej wycena osiągnęła wówczas 4,6 miliarda dolarów. Wygląda na to, że dzięki chwilowemu boomowi na świecie może zarobić jeszcze więcej.

Screen aplikacji Meitu Screen aplikacji Meitu

Czy aplikacja jest bezpieczna?

Ponieważ coraz więcej ludzi na całym świecie zaczęło masowo korzystać z Meitu, to pojawiły się także informacje i wątpliwości dotyczące żądania aplikacji do niektórych danych. W sumie aplikacja prosi aż o 20 uprawnień – a to trochę dużo jak na rozrywkową appkę do edycji zdjęć.

Wśród najważniejszych uprawnień, do których aplikacja żąda dostępu są: pełny dostęp do sieci, możliwość zmiany ustawień urządzenia, zarządzanie połączeniami, modyfikacja i usuwanie zawartości i danych z pamięci telefonu, unikalny identyfikator urządzenia, informacje o sieci komórkowej, połączenia Wi-Fi oraz uruchamianie podczas startu urządzenia.

Pamiętajcie jednak, że aplikacje takie jak np. Facebook proszą o jeszcze więcej uprawnień i dostępu do wrażliwych danych, a i tak prawie każdy właściciel smartfona z niego korzysta!

Oczywiście wersja na Androida budzi największe wątpliwości. Ekspert kryminalistyki cyfrowej Jonathan Zdziarski zauważył, że aplikacja na iOS-a jest mniej inwazyjna, ale potajemnie sprawdza, czy użytkownik iPhone’a ma wykonanego jailbreaka na urządzeniu. Dodał, że kod MeiTu może naruszać politykę gromadzenia danych określoną przez sklep App Store. Podejrzewano także, że Meitu sprzedawało informacje o użytkowniku do celów reklamowych dla firm trzecich. Firma zapewnia jednak, że są to nieprawdziwe informacje i uprawnienia aplikacji są konieczne ponieważ spółka znajduje się w Chinach, gdzie prawnie wymagane jest bowiem bardzo dokładne identyfikowanie użytkowników aplikacji.

Serwis CNET donosi, że usługi śledzenia z poziomu aplikacji zamieszczanych w sklepach Google Play i App Store są zwykle blokowane w krajach azjatyckich. Aby obejść ten problem, rzecznik Meitu informuje, że wykorzystywana jest kombinacja z firmami trzecimi i we własnym zakresie zabezpiecza dane użytkowników. Ponadto, zebrane dane są przesyłane w bezpieczny sposób, przy użyciu szyfrowania wielowarstwowego do serwerów wyposażonych w zaawansowany firewall, IDS i IPS, chroniące przed atakami z zewnątrz.

Meitu dostępy na Androidzie
Dostępy aplikacji Meitu na Androidzie (fot. Sean Hollister/CNET)

Wydaje się, że aplikacja Meitu jest bezpieczna i nie przekracza standardowych uprawnień o jakie prosi większość aplikacji mobilnych. O więcej danych i dostępów proszą amerykańskie firmy, ale zbieranie jakichkolwiek danych przez chińskie lub rosyjskie podmioty budzi od razu podejrzenia w Stanach Zjednoczonych.

Taki jest los popularnych aplikacji

Aplikacje, które stają się nagle popularne zawsze muszą się liczyć z tym, że kwestie bezpieczeństwa będą najważniejszym argumentem i wymierzonym ciosem przeciwko nim. Co zrobić jeśli chcemy korzystać z oficjalnych aplikacji a boimy się o swoje dane? Najlepiej podawać jak najmniej wrażliwych danych i zwracać uwagę na nadawane aplikacjom uprawnienia.

Doskonale pamiętam przykład aplikacji Prisma, która atakowana była za to, że wysyła zdjęcia na rosyjskie serwery a i tak miliony użytkowników z niej skorzystało i świetnie się bawiło. Rozrywka za pomocą aplikacji mobilnej ma niestety dzisiaj taką cenę, a te najpopularniejsze zawsze będą pod lupą.

Jeżeli ktoś obawia się o swoje bezpieczeństwo i prywatność niech po prostu nie korzysta z żadnej aplikacji – w każdej można znaleźć podejrzane elementy – a te z których korzystacie proszą o znacznie więcej danych niż Meitu…

Meitu pobierzecie ze sklepu App Store i Google Play za darmo, klikając na poniższe przyciski:

Pobierz aplikację w sklepie App Store Pobierz aplikację w sklepie Google Play